Algeria
On February, I went to Algeria and met my daughter. In Algerian court, I had temporary visit order. "Algerian lawyer" wanted me to come to see my child as soon as possible. So, I went. Fortunately, I was careful. The "lawyer" kept pressing on me to arrive as soon as possible, and regardless of the circumstances. The consulate helped me a lot, and got in touch with the organization for women in troubles. Women from the organization saved me. The "lawyer" and bailiff most likely cooperated with Pysiaczek's father. They helped him, instead of being on my side. And they wanted a lot of money from me. "Lawyer" misled me while talking about law in Algeria. If I did as he advised me, it is very likely that I would be in Algerian jail now. I do not know whether he was paid by Pysiaczek's father, whether male solidarity worked, or maybe he was so inexperienced and ignorant.
On February, I went to Algeria and met my daughter. In Algerian court, I had temporary visit order. "Algerian lawyer" wanted me to come to see my child as soon as possible. So, I went. Fortunately, I was careful. The "lawyer" kept pressing on me to arrive as soon as possible, and regardless of the circumstances. The consulate helped me a lot, and got in touch with the organization for women in troubles. Women from the organization saved me. The "lawyer" and bailiff most likely cooperated with Pysiaczek's father. They helped him, instead of being on my side. And they wanted a lot of money from me. "Lawyer" misled me while talking about law in Algeria. If I did as he advised me, it is very likely that I would be in Algerian jail now. I do not know whether he was paid by Pysiaczek's father, whether male solidarity worked, or maybe he was so inexperienced and ignorant.
Algiers
itself has not changed much since my last visit. It
is loud, colorful, intense. This city is pulsating. I
feel now, as I am being trapped in the
middle of their
system. I cannot get out of it, I can not
get out my daughter. Algeria frightens me.
I am a stranger here, defenseless, where
all around me is hostile, aggressive and
hateful. The only refuge was the house for women, behind the steel
gate, it was
safe. The system and the law are intricate with
a lot of nuances. Women have so-called
rights, but
something is written, sometimes
something is possible in theory, but
in practice,
tradition puts us in a losing position.
I do not know how to save my child. Force methods are very risky. Plus, Pysiaczek repeats as a mantra, "I do not want to go back to Poland. I want to be in Algeria. In Algeria I am happy because here I can practice my religion. "Only later on, often she says" Mommy, I miss you. As soon as I can, I will find you. Mom, I will never forget you. "
I do not know how to save my child. Force methods are very risky. Plus, Pysiaczek repeats as a mantra, "I do not want to go back to Poland. I want to be in Algeria. In Algeria I am happy because here I can practice my religion. "Only later on, often she says" Mommy, I miss you. As soon as I can, I will find you. Mom, I will never forget you. "
I
met Pysięczek 5 times. I was always with the bailiff or with the
women from the
organization. The visits
were about 40
minutes on the doorstep, in the presence of her father. Father
illegally escaped from Great Britain to Algeria. Pysiaczek
is healthy, looks good, laughs, jokes. She goes
to school. Only when I was leaving she once wrote me on Viber "Mommy,
please do not leave me here". The message was quickly removed.
Since then, I've seen many deleted messages.
About a month after my return, Pysiaczek's father has started sending me emails and messages. He has many requests. Every time he gives me a week to meet his demands. He will not allow Pysiaczek to return. I have to meet requests in return for contact with the child. Requests are unrealistic. He might as well want a star out of heaven. I am heartbroken. I do not believe Algerian law will help me in any way. Of course, I'm always trying and I will try over and over again. Hopes dyes as last one, but my faith has already died. The law should defend the weaker, such as me, or at least my daughter, and there, the law defends the perpetrator in the name of tradition, in the name of nationalism. And so a little girl will grow up without a mom. Her father can at any moment separate me from her. I call every day. We manage to talk every 2-3 days, only a few minutes. Calls are very expensive and the father does not allow her to use the internet. I also send on his Viber (daughter does not have own SIM card) messages, or video. I know that she does not get them at all, she does not see them, apparently they are removed right away. But I do not stop. Maybe sometimes, by mistake, something will stay. And I'm waiting ... Maybe we'll meet again someday. I wait and I hope we will be together someday.
About a month after my return, Pysiaczek's father has started sending me emails and messages. He has many requests. Every time he gives me a week to meet his demands. He will not allow Pysiaczek to return. I have to meet requests in return for contact with the child. Requests are unrealistic. He might as well want a star out of heaven. I am heartbroken. I do not believe Algerian law will help me in any way. Of course, I'm always trying and I will try over and over again. Hopes dyes as last one, but my faith has already died. The law should defend the weaker, such as me, or at least my daughter, and there, the law defends the perpetrator in the name of tradition, in the name of nationalism. And so a little girl will grow up without a mom. Her father can at any moment separate me from her. I call every day. We manage to talk every 2-3 days, only a few minutes. Calls are very expensive and the father does not allow her to use the internet. I also send on his Viber (daughter does not have own SIM card) messages, or video. I know that she does not get them at all, she does not see them, apparently they are removed right away. But I do not stop. Maybe sometimes, by mistake, something will stay. And I'm waiting ... Maybe we'll meet again someday. I wait and I hope we will be together someday.
Algieria
W lutym pojechałam
do Algierii, spotkać się z córką. Na czas postępowania przed
algierskim sądem miałam nakaz wizyt. „Prawnik” algierski
naciskał, żebym jak najszybciej przyjechała zobaczyć dziecko.
Pojechałam. Na szczęście nie na wariata, chociaż „prawnik”
cały czas naciskał, żeby przyjechać, jak najszybciej i bez
względu na okoliczności. Dzięki ogromnemu wsparciu placówki
dyplomatycznej dostałam się pod opiekę organizacji pomagającej
kobietom w trudnej sytuacji. A z kolei dzięki tym wspaniałym
kobietom z organizacji uniknęłam ogromnych kłopotów. „Prawnik”
najprawdopodobniej współpracował z ojcem Pysiaczka. Ojciec
otrzymał dzięki temu dokumenty, które w sądzie algierskim były
dla mnie niekorzystne. Ponadto „prawnik” zaangażował komornika,
jak się okazało mieszkającego po sąsiedzku z rodziną ojca. Obaj
– komornik i „prawnik” - chcieli ode mnie bardzo dużo
pieniędzy. Niestety, prawnik sporo zdołał „wyłudzić” zanim
porozmawiałam o wszystkim z prawniczką organizacji kobiecej.
„Prawnik” zachęcał mnie do zabrania Pysiaczka z Algierii.
Okłamał mnie, co do kształtu przepisów prawnych. Gdybym postąpiła
tak, jak mi doradzał, jest duże prawdopodobieństwo, że teraz
byłabym w algierskim więzieniu. Nie wiem, czy brał pieniądze też
od ojca Pysiaczka, czy zadziałała męska solidarność, czy może
był tak niedoświadczony i niedouczony.
Sam Algier nie
zmienił się bardzo od mojej ostatniej wizyty. Wciąż jest głośny,
barwny, intensywny. To miasto cały czas pulsuje. Jestem teraz jednak
w jakiś sposób w środku, wpadłam w trybiki ich systemu i nie mogę
się z niego wyrwać, nie mogę wyrwać córki. Algieria mnie
przeraża. Czuję się tam obca, bezbronna, otoczona agresją,
nienawiścią. Jedynym azylem był dom dla kobiet, gdzie każda z
nas, za stalową bramą i wysokimi murami mogła odetchnąć, wylizać
nieco rany. System sam w sobie jest zawiły, pokrętny, pełen
niuansów, nastawiony na to, żeby człowieka wykończyć, zniechęcić
na tyle, żeby nic już nie chciał. Kobiety maja prawa pozorne. Niby
coś jest zapisane, niby o coś można walczyć, ale praktyka,
tradycja stawia nas na przegranej pozycji.
Nie mam jak
wyciągnąć Pysiaczka stamtąd. Metody siłowe są bardzo ryzykowne.
Pysiaczek jak mantrę powtarza „nie chcę wracać do Polski. Chce
być w Algierii. W Algierii jestem szczęśliwa, bo tu mogę
praktykować moją religię.” Dopiero w dalszej rozmowie, jest
„mamusiu, tęsknie. Jak tylko obędę mogła, to cię znajdę.
Mamusiu, jak cię nigdy nie zapomnę.”
Spotkałam ją 5
razy, w asyście początkowo komornika, potem już tylko kobiet z
organizacji. Po 40 minut, na progu, w obecności jej ojca, który
nielegalnie uciekł z Wielkiej Brytanii. Pysiaczek jest zdrowa,
dobrze wygląda, śmieje się, żartuje. Chodzi do szkoły. Tylko gdy
wyjeżdżałam, raz napisała mi na Viber „Mamusiu, proszę, nie
zostawiaj mnie tu”. Wiadomość szybko usunięto. Od tamtej pory
widziałam wiele usuniętych wiadomości.
Około miesiąca po
powrocie, zaczęły się maile od ojca Pysiaczka. Chce ode mnie
pieniądze, żąda żebym oddała mu paszporty, które zatrzymał mu
sąd w Wielkiej Brytanii (algierski i brytyjski), chce
zadośćuczynienia. Za każdym razem daje mi tydzień na spełnienie
żądań. Nie ma mowy, żeby pozwolił jej wrócić. Mam spełnić
żądania w zamian za możliwość kontaktu z dzieckiem. Żądania są
całkowicie poza moim zasięgiem. Równie dobrze mógłby chcieć
gwiazdkę z nieba. Jestem załamana. Nie wierzę, że algierskie
prawo w jakikolwiek sposób mi pomoże. Oczywiście, cały czas
próbuję i będę próbować, czego się da. Nadzieja umiera
ostatnia, ale wiara już umarła. Prawo powinno bronić słabszych,
takich jak ja, albo chociaż takich jak moja córka, a tam, prawo
broni oprawcę w imię tradycji, w imię nacjonalizmu. I tak mała
dziewczynka będzie dorastać bez mamy. Ojciec w każdej chwili może
mnie od niej odseparować całkiem. Codziennie dzwonię. Udaje nam
się porozmawiać co 2-3 dni, po kilka minut. Rozmowy są bardzo
drogie, a ojciec nie pozwala jej używać internetu. Wysyłam też na
jego Viber (córka nie ma swojej karty SIM) wiadomości, albo video.
Wiem, że mała ich w ogóle nie dostaje, nie widzi. Widocznie są
usuwane od razu. Ale nie przestaję. Może czasem, przez
niedopatrzenie, coś zostanie. I czekam… Być może jeszcze kiedyś
się spotkamy. Czekam i żyję nadzieją, że kiedyś będziemy
razem.
Algérie
En Février, je suis allé en Algérie et rencontré sa fille. En Algérie, j'ai eu un ordre de visites au cours du processus. « Avocat » Algérie voulait me dès qu'elle est venue à l'enfant. Je suis allé. Heureusement, je faisais attention. « Avocat » a poussé tout le temps à venir, le plus tôt possible et quelles que soient les circonstances. Consulat beaucoup aidé. Je suis une organisation de contact pour les femmes en difficulté. Les femmes avec l'organisation m'a sauvé. huissier de justice « avocat » et très probablement travaillé avec son père Pysiaczek. Ils l'ont aidé. Et ils me voulaient beaucoup d'argent. « Avocat » triché quand il a parlé du droit en Algérie. Si j'agi comme je conseillais, il est fort probable que maintenant serait dans la prison algérienne. Je ne sais pas s'il a pris l'argent de son père aussi Pysiaczek ou travaillé solidarité masculine, ou peut-être il était si inexpérimenté et ignorant.
Alger même n'a pas beaucoup changé depuis ma dernière visite. Alger est fort, coloré, intense. Cette ville clignote tout le temps. Maintenant, je suis comme au milieu du système. Je ne peux pas sortir de celui-ci, je ne peux pas arracher fille. Algérie me fait peur. Je suis un étranger là, sans défense, autour de l'agression, la haine. Le seul refuge était à la maison pour les femmes, pour une porte en acier était en sécurité. La loi est compliquée et beaucoup de nuances. Les femmes ont le droit superficiel. Apparemment, quelque chose est écrit, comme quelque chose que vous pouvez combattre, mais la pratique, la tradition nous met dans une position perdante.
Je ne sais pas comment dessiner Pysiaczek là. Les méthodes d'alimentation sont très risqués. Pysiaczek répète comme un mantra: « Je ne veux pas revenir à la Pologne. Il veut être en Algérie. En Algérie, je suis heureux ici, parce que je peux pratiquer ma religion. « Plus tard, dit-elle, » Maman, avec nostalgie. Dès qu'elle Obed, vous le trouverez. Maman, comment vous oublierons jamais ".
Pysiaczek réuni 5 fois. J'étais toujours l'huissier de justice ou les femmes de l'organisation. La visite était de 40 minutes sur le seuil, en présence de son père. Père a fui illégalement de Grande-Bretagne en Algérie. Pysiaczek est en bonne santé, beau, rire, plaisanter. Elle va à l'école. Seulement quand je partais, elle m'a écrit une fois Viber: « Maman, s'il vous plaît ne me laisse pas ici. » Un message rapidement retiré. Depuis, je l'ai vu beaucoup de messages supprimés.
Environ un mois après son retour, ils ont commencé à des e-mails de son père Pysiaczek. Il a beaucoup de demandes. Chaque fois que je donne une semaine pour répondre aux demandes. Pysiaczek ne lâchera pas. Je répondre à la demande en échange de la possibilité de contact avec l'enfant. Les exigences ne sont pas réalistes. Il pourrait aussi bien souhaiter la lune. Je suis dévasté. Je ne crois pas que la loi algérienne de quelque façon que me aider. Bien sûr, j'essaie tout le temps et je vais essayer ce que nous pouvons. L'espoir meurt en dernier, mais ma foi est morte. La loi doit protéger les faibles, comme moi, ou même comme ma fille, et là, bonnes armes au nom tortionnaire de la tradition, au nom du nationalisme. Et si la petite fille va grandir sans une maman. Père à tout moment peut me séparer d'elle entièrement. Chaque jour, je l'appelle. Nous réussissons à parler tous les 2-3 jours, après quelques minutes. Les pourparlers sont très chers, et le père ne lui permet pas d'utiliser Internet. Je l'envoyer sur son Viber (sa fille ne dispose pas d'une carte SIM) un message ou d'une vidéo. Je sais qu'elle n'a pas qu'ils obtiennent, il ne voit pas. Apparemment, ils sont retirés immédiatement. Mais je n'arrête. Peut-être que parfois, par inadvertance, quelque chose. Et j'attends ... Peut-être que je vais rencontrer. Je suis en attente et que je vis dans l'espoir qu'un jour, nous serons ensemble.
En Février, je suis allé en Algérie et rencontré sa fille. En Algérie, j'ai eu un ordre de visites au cours du processus. « Avocat » Algérie voulait me dès qu'elle est venue à l'enfant. Je suis allé. Heureusement, je faisais attention. « Avocat » a poussé tout le temps à venir, le plus tôt possible et quelles que soient les circonstances. Consulat beaucoup aidé. Je suis une organisation de contact pour les femmes en difficulté. Les femmes avec l'organisation m'a sauvé. huissier de justice « avocat » et très probablement travaillé avec son père Pysiaczek. Ils l'ont aidé. Et ils me voulaient beaucoup d'argent. « Avocat » triché quand il a parlé du droit en Algérie. Si j'agi comme je conseillais, il est fort probable que maintenant serait dans la prison algérienne. Je ne sais pas s'il a pris l'argent de son père aussi Pysiaczek ou travaillé solidarité masculine, ou peut-être il était si inexpérimenté et ignorant.
Alger même n'a pas beaucoup changé depuis ma dernière visite. Alger est fort, coloré, intense. Cette ville clignote tout le temps. Maintenant, je suis comme au milieu du système. Je ne peux pas sortir de celui-ci, je ne peux pas arracher fille. Algérie me fait peur. Je suis un étranger là, sans défense, autour de l'agression, la haine. Le seul refuge était à la maison pour les femmes, pour une porte en acier était en sécurité. La loi est compliquée et beaucoup de nuances. Les femmes ont le droit superficiel. Apparemment, quelque chose est écrit, comme quelque chose que vous pouvez combattre, mais la pratique, la tradition nous met dans une position perdante.
Je ne sais pas comment dessiner Pysiaczek là. Les méthodes d'alimentation sont très risqués. Pysiaczek répète comme un mantra: « Je ne veux pas revenir à la Pologne. Il veut être en Algérie. En Algérie, je suis heureux ici, parce que je peux pratiquer ma religion. « Plus tard, dit-elle, » Maman, avec nostalgie. Dès qu'elle Obed, vous le trouverez. Maman, comment vous oublierons jamais ".
Pysiaczek réuni 5 fois. J'étais toujours l'huissier de justice ou les femmes de l'organisation. La visite était de 40 minutes sur le seuil, en présence de son père. Père a fui illégalement de Grande-Bretagne en Algérie. Pysiaczek est en bonne santé, beau, rire, plaisanter. Elle va à l'école. Seulement quand je partais, elle m'a écrit une fois Viber: « Maman, s'il vous plaît ne me laisse pas ici. » Un message rapidement retiré. Depuis, je l'ai vu beaucoup de messages supprimés.
Environ un mois après son retour, ils ont commencé à des e-mails de son père Pysiaczek. Il a beaucoup de demandes. Chaque fois que je donne une semaine pour répondre aux demandes. Pysiaczek ne lâchera pas. Je répondre à la demande en échange de la possibilité de contact avec l'enfant. Les exigences ne sont pas réalistes. Il pourrait aussi bien souhaiter la lune. Je suis dévasté. Je ne crois pas que la loi algérienne de quelque façon que me aider. Bien sûr, j'essaie tout le temps et je vais essayer ce que nous pouvons. L'espoir meurt en dernier, mais ma foi est morte. La loi doit protéger les faibles, comme moi, ou même comme ma fille, et là, bonnes armes au nom tortionnaire de la tradition, au nom du nationalisme. Et si la petite fille va grandir sans une maman. Père à tout moment peut me séparer d'elle entièrement. Chaque jour, je l'appelle. Nous réussissons à parler tous les 2-3 jours, après quelques minutes. Les pourparlers sont très chers, et le père ne lui permet pas d'utiliser Internet. Je l'envoyer sur son Viber (sa fille ne dispose pas d'une carte SIM) un message ou d'une vidéo. Je sais qu'elle n'a pas qu'ils obtiennent, il ne voit pas. Apparemment, ils sont retirés immédiatement. Mais je n'arrête. Peut-être que parfois, par inadvertance, quelque chose. Et j'attends ... Peut-être que je vais rencontrer. Je suis en attente et que je vis dans l'espoir qu'un jour, nous serons ensemble.