poniedziałek, 22 maja 2017

Algieria

Algeria

On February, I went to Algeria and met my daughter. In Algerian court, I had temporary visit order. "Algerian lawyer" wanted me to come to see my child as soon as possible. So, I went. Fortunately, I was careful. The "lawyer" kept pressing on me to arrive as soon as possible, and regardless of the circumstances. The consulate helped me a lot, and got in touch with the organization for women in troubles. Women from the organization saved me. The "lawyer" and bailiff most likely cooperated with Pysiaczek's father. They helped him, instead of being on my side. And they wanted a lot of money from me. "Lawyer" misled me while talking about law in Algeria. If I did as he advised me, it is very likely that I would be in Algerian jail now. I do not know whether he was paid by Pysiaczek's father, whether male solidarity worked, or maybe he was so inexperienced and ignorant.
Algiers itself has not changed much since my last visit. It is loud, colorful, intense. This city is pulsating. I feel now, as I am being trapped in the middle of their system. I cannot get out of it, I can not get out my daughter. Algeria frightens me. I am a stranger here, defenseless, where all around me is hostile, aggressive and hateful. The only refuge was the house for women, behind the steel gate, it was safe. The system and the law are intricate with a lot of nuances. Women have so-called rights, but something is written, sometimes something is possible in theory, but in practice, tradition puts us in a losing position.
I do not
know how to save my child. Force methods are very risky. Plus, Pysiaczek repeats as a mantra, "I do not want to go back to Poland. I want to be in Algeria. In Algeria I am happy because here I can practice my religion. "Only later on, often she says" Mommy, I miss you. As soon as I can, I will find you. Mom, I will never forget you. "
I met Pysięczek 5 times. I was always with the bailiff or with the women from the organization. The visits were about 40 minutes on the doorstep, in the presence of her father. Father illegally escaped from Great Britain to Algeria. Pysiaczek is healthy, looks good, laughs, jokes. She goes to school. Only when I was leaving she once wrote me on Viber "Mommy, please do not leave me here". The message was quickly removed. Since then, I've seen many deleted messages.
About a month after
my return, Pysiaczek's father has started sending me emails and messages. He has many requests. Every time he gives me a week to meet his demands. He will not allow Pysiaczek to return. I have to meet requests in return for contact with the child. Requests are unrealistic. He might as well want a star out of heaven. I am heartbroken. I do not believe Algerian law will help me in any way. Of course, I'm always trying and I will try over and over again. Hopes dyes as last one, but my faith has already died. The law should defend the weaker, such as me, or at least my daughter, and there, the law defends the perpetrator in the name of tradition, in the name of nationalism. And so a little girl will grow up without a mom. Her father can at any moment separate me from her. I call every day. We manage to talk every 2-3 days, only a few minutes. Calls are very expensive and the father does not allow her to use the internet. I also send on his Viber (daughter does not have own SIM card) messages, or video. I know that she does not get them at all, she does not see them, apparently they are removed right away. But I do not stop. Maybe sometimes, by mistake, something will stay. And I'm waiting ... Maybe we'll meet again someday. I wait and I hope we will be together someday.

 
Algieria

W lutym pojechałam do Algierii, spotkać się z córką. Na czas postępowania przed algierskim sądem miałam nakaz wizyt. „Prawnik” algierski naciskał, żebym jak najszybciej przyjechała zobaczyć dziecko. Pojechałam. Na szczęście nie na wariata, chociaż „prawnik” cały czas naciskał, żeby przyjechać, jak najszybciej i bez względu na okoliczności. Dzięki ogromnemu wsparciu placówki dyplomatycznej dostałam się pod opiekę organizacji pomagającej kobietom w trudnej sytuacji. A z kolei dzięki tym wspaniałym kobietom z organizacji uniknęłam ogromnych kłopotów. „Prawnik” najprawdopodobniej współpracował z ojcem Pysiaczka. Ojciec otrzymał dzięki temu dokumenty, które w sądzie algierskim były dla mnie niekorzystne. Ponadto „prawnik” zaangażował komornika, jak się okazało mieszkającego po sąsiedzku z rodziną ojca. Obaj – komornik i „prawnik” - chcieli ode mnie bardzo dużo pieniędzy. Niestety, prawnik sporo zdołał „wyłudzić” zanim porozmawiałam o wszystkim z prawniczką organizacji kobiecej. „Prawnik” zachęcał mnie do zabrania Pysiaczka z Algierii. Okłamał mnie, co do kształtu przepisów prawnych. Gdybym postąpiła tak, jak mi doradzał, jest duże prawdopodobieństwo, że teraz byłabym w algierskim więzieniu. Nie wiem, czy brał pieniądze też od ojca Pysiaczka, czy zadziałała męska solidarność, czy może był tak niedoświadczony i niedouczony.
Sam Algier nie zmienił się bardzo od mojej ostatniej wizyty. Wciąż jest głośny, barwny, intensywny. To miasto cały czas pulsuje. Jestem teraz jednak w jakiś sposób w środku, wpadłam w trybiki ich systemu i nie mogę się z niego wyrwać, nie mogę wyrwać córki. Algieria mnie przeraża. Czuję się tam obca, bezbronna, otoczona agresją, nienawiścią. Jedynym azylem był dom dla kobiet, gdzie każda z nas, za stalową bramą i wysokimi murami mogła odetchnąć, wylizać nieco rany. System sam w sobie jest zawiły, pokrętny, pełen niuansów, nastawiony na to, żeby człowieka wykończyć, zniechęcić na tyle, żeby nic już nie chciał. Kobiety maja prawa pozorne. Niby coś jest zapisane, niby o coś można walczyć, ale praktyka, tradycja stawia nas na przegranej pozycji.
Nie mam jak wyciągnąć Pysiaczka stamtąd. Metody siłowe są bardzo ryzykowne. Pysiaczek jak mantrę powtarza „nie chcę wracać do Polski. Chce być w Algierii. W Algierii jestem szczęśliwa, bo tu mogę praktykować moją religię.” Dopiero w dalszej rozmowie, jest „mamusiu, tęsknie. Jak tylko obędę mogła, to cię znajdę. Mamusiu, jak cię nigdy nie zapomnę.”
Spotkałam ją 5 razy, w asyście początkowo komornika, potem już tylko kobiet z organizacji. Po 40 minut, na progu, w obecności jej ojca, który nielegalnie uciekł z Wielkiej Brytanii. Pysiaczek jest zdrowa, dobrze wygląda, śmieje się, żartuje. Chodzi do szkoły. Tylko gdy wyjeżdżałam, raz napisała mi na Viber „Mamusiu, proszę, nie zostawiaj mnie tu”. Wiadomość szybko usunięto. Od tamtej pory widziałam wiele usuniętych wiadomości.
Około miesiąca po powrocie, zaczęły się maile od ojca Pysiaczka. Chce ode mnie pieniądze, żąda żebym oddała mu paszporty, które zatrzymał mu sąd w Wielkiej Brytanii (algierski i brytyjski), chce zadośćuczynienia. Za każdym razem daje mi tydzień na spełnienie żądań. Nie ma mowy, żeby pozwolił jej wrócić. Mam spełnić żądania w zamian za możliwość kontaktu z dzieckiem. Żądania są całkowicie poza moim zasięgiem. Równie dobrze mógłby chcieć gwiazdkę z nieba. Jestem załamana. Nie wierzę, że algierskie prawo w jakikolwiek sposób mi pomoże. Oczywiście, cały czas próbuję i będę próbować, czego się da. Nadzieja umiera ostatnia, ale wiara już umarła. Prawo powinno bronić słabszych, takich jak ja, albo chociaż takich jak moja córka, a tam, prawo broni oprawcę w imię tradycji, w imię nacjonalizmu. I tak mała dziewczynka będzie dorastać bez mamy. Ojciec w każdej chwili może mnie od niej odseparować całkiem. Codziennie dzwonię. Udaje nam się porozmawiać co 2-3 dni, po kilka minut. Rozmowy są bardzo drogie, a ojciec nie pozwala jej używać internetu. Wysyłam też na jego Viber (córka nie ma swojej karty SIM) wiadomości, albo video. Wiem, że mała ich w ogóle nie dostaje, nie widzi. Widocznie są usuwane od razu. Ale nie przestaję. Może czasem, przez niedopatrzenie, coś zostanie. I czekam… Być może jeszcze kiedyś się spotkamy. Czekam i żyję nadzieją, że kiedyś będziemy razem.

Algérie

En Février, je suis allé en Algérie et rencontré sa fille. En Algérie, j'ai eu un ordre de visites au cours du processus. « Avocat » Algérie voulait me dès qu'elle est venue à l'enfant. Je suis allé. Heureusement, je faisais attention. « Avocat » a poussé tout le temps à venir, le plus tôt possible et quelles que soient les circonstances. Consulat beaucoup aidé. Je suis une organisation de contact pour les femmes en difficulté. Les femmes avec l'organisation m'a sauvé. huissier de justice « avocat » et très probablement travaillé avec son père Pysiaczek. Ils l'ont aidé. Et ils me voulaient beaucoup d'argent. « Avocat » triché quand il a parlé du droit en Algérie. Si j'agi comme je conseillais, il est fort probable que maintenant serait dans la prison algérienne. Je ne sais pas s'il a pris l'argent de son père aussi Pysiaczek ou travaillé solidarité masculine, ou peut-être il était si inexpérimenté et ignorant.
Alger même n'a pas beaucoup changé depuis ma dernière visite. Alger est fort, coloré, intense. Cette ville clignote tout le temps. Maintenant, je suis comme au milieu du système. Je ne peux pas sortir de celui-ci, je ne peux pas arracher fille. Algérie me fait peur. Je suis un étranger là, sans défense, autour de l'agression, la haine. Le seul refuge était à la maison pour les femmes, pour une porte en acier était en sécurité. La loi est compliquée et beaucoup de nuances. Les femmes ont le droit superficiel. Apparemment, quelque chose est écrit, comme quelque chose que vous pouvez combattre, mais la pratique, la tradition nous met dans une position perdante.
Je ne sais pas comment dessiner Pysiaczek là. Les méthodes d'alimentation sont très risqués. Pysiaczek répète comme un mantra: « Je ne veux pas revenir à la Pologne. Il veut être en Algérie. En Algérie, je suis heureux ici, parce que je peux pratiquer ma religion. « Plus tard, dit-elle, » Maman, avec nostalgie. Dès qu'elle Obed, vous le trouverez. Maman, comment vous oublierons jamais ".
Pysiaczek réuni 5 fois. J'étais toujours l'huissier de justice ou les femmes de l'organisation. La visite était de 40 minutes sur le seuil, en présence de son père. Père a fui illégalement de Grande-Bretagne en Algérie. Pysiaczek est en bonne santé, beau, rire, plaisanter. Elle va à l'école. Seulement quand je partais, elle m'a écrit une fois Viber: « Maman, s'il vous plaît ne me laisse pas ici. » Un message rapidement retiré. Depuis, je l'ai vu beaucoup de messages supprimés.
Environ un mois après son retour, ils ont commencé à des e-mails de son père Pysiaczek. Il a beaucoup de demandes. Chaque fois que je donne une semaine pour répondre aux demandes. Pysiaczek ne lâchera pas. Je répondre à la demande en échange de la possibilité de contact avec l'enfant. Les exigences ne sont pas réalistes. Il pourrait aussi bien souhaiter la lune. Je suis dévasté. Je ne crois pas que la loi algérienne de quelque façon que me aider. Bien sûr, j'essaie tout le temps et je vais essayer ce que nous pouvons. L'espoir meurt en dernier, mais ma foi est morte. La loi doit protéger les faibles, comme moi, ou même comme ma fille, et là, bonnes armes au nom tortionnaire de la tradition, au nom du nationalisme. Et si la petite fille va grandir sans une maman. Père à tout moment peut me séparer d'elle entièrement. Chaque jour, je l'appelle. Nous réussissons à parler tous les 2-3 jours, après quelques minutes. Les pourparlers sont très chers, et le père ne lui permet pas d'utiliser Internet. Je l'envoyer sur son Viber (sa fille ne dispose pas d'une carte SIM) un message ou d'une vidéo. Je sais qu'elle n'a pas qu'ils obtiennent, il ne voit pas. Apparemment, ils sont retirés immédiatement. Mais je n'arrête. Peut-être que parfois, par inadvertance, quelque chose. Et j'attends ... Peut-être que je vais rencontrer. Je suis en attente et que je vis dans l'espoir qu'un jour, nous serons ensemble.

czwartek, 23 marca 2017

Happy Birthday, Pysiaczek!




Happy Birthday, Pysiaczek!


10 years ago, at 11:55 the most beautiful girl in the world was born, my daughter. It was little bit chilly that day, some snow still left on the streets. You took your time, darling. In 42. week of pregnancy I had cesarean section. Doctors were scared that you had the cord wrapped to tightly around your neck. Fortunately, all ended up well. Beautiful, health and smart girl was born, and all the maternity ward had to know about it – you cried very loudly. That’s how our great adventure started – your life and my motherhood.


Wszystkiego najlepszego, Pysiaczku!



10 lat temu o godzinie 11:55 urodziła się najpiękniejsza z dziewczynek, moja córeczka. Tego dnia było jeszcze chłodno, za oknem wciąż były resztki śniegu. Nie spieszyło Ci się na świat córeczko, była końcówka 42 tygodnia ciąży, gdy  musiałam mieć cesarskie cięcie. Lekarze obawiali się, że jesteś okręcona pępowiną. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Piękna, zdrowa i rezolutna dziewczynka pojawiła się na świecie. I cały oddział musiał o tym wiedzieć – rozpłakałaś się bardzo głośno i osikałaś lekarza. I tak zaczęła się nasz wielka przygoda – twoje życie i moje bycie mamą.
 


Bon anniversaire, Pysiaczek!

 
Il y a 10 ans, est né à 11h55 avec les plus belles filles, ma fille. Ce jour-là était encore fraîche et un peu de neige dans la rue. Tu ne voulais pas venir vite, mon cher. Je devais avoir une césarienne. Les médecins craignaient que sont mis en circulation par le cordon ombilical. Heureusement, tout est bien terminé. Belle, sain et résolu fille est apparue dans le monde. Et toute l'équipe doit savoir que - pleurer très fort. Et ainsi qu'a commencé notre grande aventure - vous êtes né, et je suis devenu une maman.